Człowiek działa wydajniej, kiedy ma czas dla siebie i innych…
Pani Alicja zajmuje się rękodziełem i prowadzi sklep, w którym istotną wartością jest personalizacja produktu, staranność oraz zaangażowanie. Moja rozmówczyni dzieli się doświadczeniem z trzyletniego okresu prowadzenia firmy oraz wrażeniami z udziału w programie 100 Days Entrepreneur Impet.
Czym się Pani zajmuje i jak długo?
Zajmuję się szeroko pojętym rękodziełem od sześciu lat. Na początku własnej działalności prowadziłam warsztaty kreatywne w różnych placówkach. Od trzech lat funkcjonuję na rynku jako firma. Od roku mam sklep stacjonarny z rękodziełem, akcesoriami do wyrobu biżuterii i innymi produktami rękodzielniczymi. W nim klient może zlecić wykonanie indywidualnego zamówienia. W zasadzie świadczę pełny zakres usług rękodzielniczych. Szyję torby, robię rzeczy filcowane, biżuterię, dodatki do wnętrz. Kładę akcent na personalizację.
Tworzy Pani na indywidualne zlecenia i spełnia Pani wyobrażenia klientów o produkcie. Jak wygląda proces realizacji takiego zamówienia?
Najpierw rozmawiam z klientem i słucham jego oczekiwań. Czasami klient ma gotowy pomysł, ale nie zawsze wie, jak go ukształtować. Na przykład chciałby mieć filcową torbę, ale dopiero na miejscu ustalamy detale. Zlecony projekt rozwijam w kierunku, który odpowiada klientowi. Pokazuję mu różne przykłady i zdjęcia, a klient dokonuje ostatecznego wyboru. Ustalam termin wykonania zlecenia i odbioru gotowego produktu. Najczęściej realizuję zamówienia sama, choć aktualnie uczę się zlecać pewne rzeczy na zewnątrz.
Co chciała Pani osiągnąć zakładając własną działalność gospodarczą?
Podczas studiów współpracowałam z domami kultury. Spełniałam się, ale nie do końca mogłam realizować to, co chciałam, więc założyłam własną działalność. Miałam wyobrażenie, że prowadzenie firmy jest łatwe, proste i przyjemne. Jednak w rzeczywistości okazało się, że nie zawsze tak jest. Prowadziłam sporo stałych zajęć rękodzielniczych i osoby uczestniczące w zajęciach dopytywały mnie, gdzie mogą kupić akcesoria, czy mogę im odsprzedać pewne rzeczy lub coś dla nich przygotować. Dużo osób zamawiało u mnie produkty pocztą pantoflową. Któregoś wieczora byłam na spacerze ze znajomymi i stwierdziłam, że w miejscowości, w której mieszkam, brakuje punktu, gdzie ludzie mogliby kupić akcesoria do rękodzieła. Były albo sklepy jubilerskie, albo sklepy z gotowymi rzeczami. Nie było pracowni, w której klient mógłby zlecić do realizacji swój pomysł, czy ewentualnie kupić coś oryginalnego w jednym egzemplarzu. Postanowiłam stworzyć takie miejsce. Zaczęłam szukać odpowiedniego lokalu w dobrym punkcie i w dobrej cenie. Po jakimś czasie znalazłam go i otworzyłam własny sklepik.
Korzystała Pani z wsparcia 100 Days Entrepreneur Impet. Czy pamięta Pani moment rozpoczęcia programu?
Tak, doskonale pamiętam. To był bardzo nerwowy czas. Do programu weszłam trzy lata po założeniu firmy i dwa miesiące po tym, jak otworzyłam sklep. Prowadziłam wtedy warsztaty, organizowałam sprzedaż w punkcie, chciałam wprowadzić jak najwięcej produktów i miałam bardzo dużo zamówień. To był etap intensywnego rozwoju. Właśnie w tych okolicznościach dostałam od znajomej propozycję odbycia coachingu. Byłam przemęczona robieniem wszystkiego naraz. Dzięki coachingowi zaczęłam skuteczniej organizować swoją pracę. Określiłam problemy, z którymi musiałam się zmierzyć. Później zaczęłam planować i ustalać pracę tak, żeby wszystko szło do przodu. Własna działalność wymaga dobrej organizacji i mobilizacji. Niezbędna jest systematyczność, a ja często odrywałam się od pracy, ponieważ robiłam zbyt wiele rzeczy w jednym czasie. Nauczyłam się wybierać zajęcia, które przynoszą rozwój mi i mojej firmie, oraz zostawiać te, które są bezużyteczne i zajmują mój czas. Coaching spadł mi z nieba i wyprowadził mnie z miejsca, w którym byłam.
Jak wyglądała Pani organizacja pracy przed coachingiem i jak zaczęła się układać po coachingu?
Przed coachingiem byłam pasjonatką spisywania list z konkretnymi zadaniami na dany dzień, przy czym moje listy były nierealne. W jeden dzień chciałam zrealizować plan na cały tydzień. Z tyłu głowy cały czas miałam myśl, że nie nadążam. Mój plan był zbyt optymistyczny i mało realny, a to przekładało się na moje życie, które stało się nerwowe. Ciągle musiałam gdzieś biec i ciągle byłam niezadowolona z tego, że jeszcze czegoś nie zrobiłam. W pracy byłam w pracy, po pracy również byłam w pracy. To był nieciekawy i męczący okres. Kiedy rozpoczęłam coaching zrozumiałam, że człowiek działa wydajniej, kiedy ma czas dla siebie i dla innych. Kiedy ma sensowną i realną listę zadań do zrobienia. Miałam ewidentny problem z planowaniem. Dla mnie wszystko było możliwe do zrobienia na jutro, jednak przy realizacji zabijałam się czasowo żeby zdążyć. Pierwszą rzeczą, jaką nauczyłam się na coachingu było wydłużenie czasu na wykonanie zleceń po to, żeby wygospodarować przestrzeń na ich spokojną realizację. Dzięki temu przestałam pracować w stresie i napięciu. Poprawiłam planowanie pracy i planowanie dnia.
Jakie wrażenia towarzyszyły Pani podczas udziału w programie?
Mam silną osobowość, więc kiedy usłyszałam o propozycji udziału w programie zastanawiałam się, czy potrzebuję takiego wsparcia, i czy ono coś wniesie. Coaching potraktowałam bardziej jako nowe doświadczenie niż jako coś, co może mi pomóc. Jednak już po dwóch pierwszych rozmowach, czego się nie spodziewałam, okazało się, że jest super. Rozmowa z osobą, która umiejętnie zadaje pytania i jest specjalistą w swojej dziedzinie, może bardzo wiele zmienić, ponieważ prowadzi do prostych wniosków, na które człowiek sam nie jest w stanie wpaść. Mentoring z kolei nauczył mnie planowania według metody SPOCO, co ułatwiło mi pracę. Dowiedziałam się, że nie zawsze wszystko wychodzi idealnie i warto zostawiać sobie dodatkowy margines czasu. Mentor otwarcie dzielił się ze mną swoim doświadczeniem. To były dwie różne formy wsparcia, które świetnie się uzupełniały.
Czy dostrzega Pani jakieś korzyści z udziału w programie?
Pierwszą korzyścią jest przede wszystkim to, że zaczęłam mieć wolny czas. To duży zysk. Wieczory pozostawiam dla siebie, ponieważ jak wypocznę, to działam wydajniej. Wcześniej wydawało mi się, że nie mam takiej potrzeby. Druga korzyść jest taka, że uczę się delegować zadania i szukać osób, które w pewnych czynnościach mogą mnie zastąpić. To nie było łatwe, ale zrozumiałam, że nie trzeba wszystkiego robić samodzielnie.
Co się wydarzyło, że teraz zlecanie zadań jest dla Pani łatwiejsze?
Podczas coachingu przyglądałam się mapie tego, co chcę zrealizować. Zobaczyłam, że nie rozwinę swojej działalności bez pomocy osób z zewnątrz. Nie da się długo pracować tak, że jedną noc śpię, a drugą nie. Taka organizacja nie wróży rozwoju. Zrozumiałam, że mogę zlecać pewne zadania, bo to ułatwi mi pracę i dodatkowo zapewni czas na robienie rzeczy, w których jestem niezastąpiona.
Z czego jest Pani najbardziej dumna?
Jestem dumna z tego, że kontynuuję i rozwijam drogę wyznaczoną podczas coachingu. Oczywiście zdarzają się chwile, kiedy się zatracam. Jednak pomimo tego, rozwijam się. Kończy się etap sztuki dla sztuki w rozumieniu, że sama robię i sama sprzedaję. Sprecyzowałam obszary, które chcę rozwijać. Wiem czego chcę i do czego dążę. Zaczynam w swojej działalności dostrzegać perspektywę na przyszłość. Mogę stworzyć coś większego niż firma jednoosobowa.
Na czym warto się skupić, według Pani, rozpoczynając własną działalność?
Mój błąd polegał na tym, że ja najpierw otworzyłam działalność, a później zaczęłam tworzyć ulotki, wizytówki, produkty i szukać kontaktów. Teraz zrobiłabym inaczej. Najpierw przygotowałabym wszystko i dopiero później złożyłabym wniosek o rozpoczęcie działalności, ponieważ dogranie wszystkich rzeczy zajmuje sporo czasu. Pierwszy rok straciłam na organizację. Realizowałam pojedyncze zlecenia, które wystarczały bądź nie wystarczały na comiesięczne opłaty. Jeżeli człowiek zrazi się na początku, to później psychicznie jest ciężko, żeby się zmotywować i działać. Ja długo odkopywałam się z tego błędu, ale udało mi się.
Dziękuję za otwartą i inspirującą rozmowę. Życzę ciekawych pomysłów na organizację miejsca, które Pani tworzy.