Kiedy dzieci się nudzą…
Dzieci uwielbiają lego, lubią planszówki, oglądanie bajek i granie w komputerowe gry. Czasem są jednak takie chwile, kiedy wszystko to zawodzi, a młodzi odkrywcy chcą dalej doświadczać, uczyć się, a przede wszystkim spędzać aktywnie czas z rodzicami.
Każda mama nie raz miała taka sytuację. Zdarzyła się ona również Magdalenie Szot – mamie Kuby (11 lat), Jasia (9 lat) i Mai (7 lat).
2 lata temu Kuba zachorował na grypę i ponad tydzień spędził w domu pod moją opieką – wspomina Magda. Kiedy wszystkie metody zapewnienia mu domowych rozrywek zawiodły trzeba było uruchomić wyobraźnie i wymyśleć cos, czego jeszcze nie było. Z pomocą przyszły nam wtedy harcerskie sprawności.
Frajdą okazało się już samo wymyślanie nazw poszczególnych sprawności oraz określanie zasad ich zdobywania. Umiejętności zostały podzielone na 2 kategorie: sprawności indywidualne oraz sprawności grupowe czyli takie, których zdobycie możliwe było wyłącznie przy współpracy całej trójki.
Sprawności były dostosowane do wieku i możliwości dzieci. Mimo iż nazwy sprawności indywidualnych były takie same dla Kuby i Jasia różniły się one poziomem trudności wykonywanych zadań. Maja nie chciała zdobywać ć sprawności indywidualnych, z przyjemnością jednak włączała się w zdobywania sprawności „drużynowych”.
Magda – matematyk z wykształcenia, a z pasji i zawodu trener, zatroszczyła się o przygotowanie specjalnych kart sprawnościowych dla obydwu chłopców. To na tych kartach dzieci otrzymywały „plusiki” oznaczające realizację zadania. Przykładowa karta wyglądała tak:
Nagrodą za zdobycie sprawności miał być odpowiedni, zaprojektowany przez Jasia, a wyszyty przeze mnie znaczek, ale…maluchy tak się rozkręciły, że nie nadążałam z haftowaniem. Zrezygnowaliśmy więc z tego dość szybko. Przez większość gry nie było żadnych nagród. Mimo to dzieci bawiły się w nią przez kilka tygodni – mówi Magda.
Kuba zaczął od sprawności Kuchcika – zdobył ja jeszcze w trakcie swojej choroby. Pierwszym zadaniem, które wykonał było pieczenie ciasta. Udało mu się to „smakowicie” (oczywiście z drobna pomocą mamy, która czuwała nad jego bezpieczeństwem).
Aby zdobyć kolejną wskazówkę musieli wykonywać najróżniejsze zadania – od prostych jak robienie przysiadów do tak skomplikowanych jak budowanie szałasu i przygotowywanie stołu.
W lesie po raz pierwszy maluchy piły herbatę z termosu – dla nas, dorosłych nic szczególnego, dla dzieci – wyjątkowe przeżycie.
Kolejną sprawnością, którą warto wspomnieć była sprawność drużynowa: „KINOMANIAK”. Zadanie polegało na przygotowaniu dla rodziców wieczoru kinowego. Dzieci miały wybrać odpowiedni film, miały zaprojektować i wykonać bilety oraz przygotować kasę, w której te bilety miały być sprzedawane. Miały również przygotować salę kinową, przygotować miejsca z numerami i zatroszczyć się o popcorn. Przygotowania do tego wieczoru zajęły im kilka godzin. Największym sukcesem okazała się kasa biletowa. Ukryty w niej Jaś sprzedawał bilety całej rodzinie.
Kolejne sprawności zaliczane były w błyskawicznym tempie: ogrodnik, zbieracz, miłośnik przyrody, miłośnik książek, łącznik, sportowiec, informatyk, sprzątacz, kelner, artysta, medalista oraz mali aktorzy, pisarze, grzybiarze, artyści, przyjaciele Kubusia Puchatka i wiele, wiele innych
Sprawności mnożyły się jak grzyby po deszczu – kiedy rodzice chcieli czegoś nauczyć swoje dzieci wymyślali im odpowiednią sprawność i maluchy przyswajały wiedzę w trymiga. Tak było np. ze sprawnością kelnera, która nauczyła ich poprawnego układania sztućców, ustawiania talerzy i składanie serwetek.
Zdarzały się oczywiście sytuacje, kiedy zaplanowanych zadań nie udało się zrealizować. Tak np. było z nocowaniem pod namiotem niezbędnym do zdobycia sprawności Łazika. Jednak jak podkreśla Magda – nie chodziło o to, żeby za wszelką cenę zrealizować wszystkie pomysły. Miała to być przede wszystkim fajna zabawa. Jeśli coś dzieciom nie wychodziło albo nie czuły się odpowiednio zmotywowane to po prostu tego nie robiliśmy.
Ta zabawa pokazała nam też, jak bardzo różne mamy dzieci – opowiada Magda. Okazało się, że o ile Kuba z pasją oddawał się zdobywaniu sprawności kuchcika, to Jaś zadowolił się przyrządzeniem wody z cytryną i dalszym kucharzeniem zainteresowany nie był. Podobnie było z ogrodnikiem: robienie stracha na wróble było dla niego ekscytujące, ale pielenie grządek już niekoniecznie.
Szybko zauważyliśmy, że dzieci wybierają najchętniej te zadania, które są zgodne z ich pasjami i zainteresowaniami, oraz te, które pozwalają im dotknąć „świata dorosłych”. Jaś stawiał na sprawności, w których mógł się wykazać manualnie – lubił rysować, lepić, szyć, projektować. Kuba natomiast wybierał sprawności bardziej humanistyczne – te związane z czytaniem książek bądź recytowaniem wierszy.
Gdy zapytałam Magdę – co dało jej rodzinie takie kreatywne podejście do wspólnie spędzonego czasu usłyszałam: Zdobywanie sprawności pobudziło rywalizację i sprawiło, że nasze dzieci nauczyły się wybierać. Z drugiej strony zaobserwowaliśmy też, że Kuba, Jaś i Maja fantastycznie ze sobą współpracowali kiedy mieli wspólny cel – wspierali się wtedy, pomagali sobie, troszczyli się o siebie. Dzięki sprawnościom dzieci bardzo dużo się nauczyły ale też nabrały pewności siebie, stały się bardziej odważne. (W tym roku Maja jako 7-latka pojechała, jeszcze przed rozpoczęciem nauki w szkole na obóz zuchowy.)
To o czym Magda nie powiedziała, bo dla niej to oczywiste – to relacja, którą w piękny sposób pogłębiła ta rozwijająca zabawa, relacja między dziećmi i rodzicami. Pomyślałam sobie, że Kuba , Jaś i Maja mają fajnych i mądrych rodziców. Rodziców – światozmieniaczy. Dlatego poprosiliśmy Magdę, by się z Wami podzieliła swoją historią. Może Was zainspiruje.
Dla EI KIDS
Magda Falkowska
Magda Szot