Data

10 sie 2016

Oni powiedzieli – Pokój 32

Na początku oni powiedzieli mi, że nie powinnam się tobą zamartwiać i zacząć funkcjonować normalnie, choć w ich głosach wyraźnie pobrzmiewało przekonanie, że bez ciebie jestem nikim i nie mam szans na ułożenie sobie życia.

Możliwe, że mieli trochę racji. Po tym, co mi zrobiłeś, zbzikowałam. Rzuciłam studia, wiesz. Zapomniałam o obowiązkach. Przywitał mnie słodki brak perspektyw na rozwinięcie się w jakimkolwiek kierunku. Myślałam, że to potrwa co najmniej parę lat.

Było fatalnie. Chwilami. W końcu odezwał się do mnie właściciel zajmowanego przeze mnie pokoju i bardzo niezadowolony odebrał mi klucze.

Została mi więc zdezelowana furgonetka stojąca od kilku lat na posesji rodziców i twój stary domek letniskowy.

Kiedy opowiedziałam o swoim pomyśle, oni powiedzieli mi, że całe moje życie zostało w magiczny sposób przekreślone w momencie, w którym postanowiłam spędzić dwa tygodnie w twoim zupełnie pustym mieszkaniu. Zaszufladkowali mnie. Zostałam idiotką, więźniem miejsca, z którego miało mi nie być dane uciec.

Ściany, przeciekający dach, zapach werniksu. To nigdy nie należało do mnie. Postanowiłam jednak o to zawalczyć, gdy odszedłeś zabierając mi wszystko, co miałam. Nie było już dla mnie nic do stracenia.

I tak oto przez czternaście dni przeglądałam twoje przerażająco białe, niezamalowane płótna, piłam herbatę na werandzie, patrząc na zachwaszczony ogród i czytałam czasopisma znalezione w łazience. Wiatr złośliwie zwiewał mi włosy na twarz, a każdy przedmiot szeptał, że powinnam wyjść z twojego domu i skupić się na tym, jak bardzo mnie skrzywdziłeś, a potem jeszcze pewnie popełnić samobójstwo w jakimś cuchnącym wilgocią pokoju hotelowym na obrzeżach miasta.

Świetny plan dla kogoś takiego jak ja. Bez nadziei.

Następnie oni powiedzieli, że właściwie zawsze cię lubili i w paru kwestiach zgadzali się z tobą. Przyznali, że dobrze zrobiłeś, pewnej nocy wybijając mi z głowy pomysł o powrocie do pisania. Pamiętasz? Krzyczałeś, że jestem śmieszna i wracałeś do gruntowania któregoś z twoich obrazów. Z papierosem w zębach mruczałeś coś do siebie, potem nie przychodziłeś na kolację, gdy cię wołałam i odwoływałeś niektóre z naszych spotkań.

Gdy wróciłam do miasta, oni powiedzieli, że dzwoniłeś do nich kilka razy i przypomnieli mi, że w gruncie rzeczy byłeś naprawdę przyzwoitym gościem; nie powinnam była tak bardzo na ciebie narzekać. Nie zwrócili uwagi na łzy zbierające się w kącikach moich oczu, zlekceważyli też moją opowieść o tym, jak nie pozwoliłeś mi spełniać marzeń i tylko wrzeszczałeś i wrzeszczałeś, cały dzień.

Do końca ich wizyty czułam się jak ogromny marmurowy posąg, moja głowa tonęła w chmurach. Cały świat był tak daleko, że nie słyszałam nic, co mówili ludzie krzątający się gdzieś w dole, w mojej pomniejszonej tysiąckrotnie kuchni.

W chwili, gdy wyszli, znów zmalałam. Wpatrywałam się w sufit z dziwnym uczuciem pustki i kawałkiem porcelany w dłoni. To był fragment twojej ulubionej filiżanki, którą roztrzaskałam o podłogę podczas moich skróconych wakacji za miastem.

Siedziałam wtedy w twojej absurdalnie wielkiej pracowni, przyglądając się pędzlom i zakurzonym puszkom z farbami. Przejrzałam prace, które stworzyłeś, gdy jeszcze byliśmy razem. I wiesz co? Wszystkie są okropne. Są absolutnie tragiczne. Jesteś fatalnym artystą. Nie umiesz malować.

Mimo wszystko robiłeś to jednak, a mnie zabraniałeś pisać, twierdząc, że tylko zmarnowałabym czas. Mogłabym teraz powiedzieć, że byłeś niesprawiedliwy i nie zasługujesz na wiązanie się z kimkolwiek, ale w jakiś sposób cię podziwiam.

Następnego dnia oni powiedzieli mi, że choć ty byłeś uparty i pomimo braku talentu dążyłeś do wyznaczonego celu, ja nie powinnam tego robić.

Tylko że teraz mam to gdzieś.

 

Napisałam to wszystko na nowej maszynie do pisania.

 

Mleko, Pokój 32

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *